Klucz na grę otrzymałem od wydawcy. Nie stanowi on jednak zapłaty za ten tekst. Opinia przedstawiona w tym wpisie jest w pełni zgodna z tym co myślę na temat owego tytułu. Grę ogrywałem w wersji na steam PC.
Jest coś magicznego w indie platformówkach 3D, które nie starają się iść utartym szlakiem, a próbują podejść do wieloletniego gatunku po swojemu. Czy tak samo jest w przypadku Ruffy and the Riverside? Zapraszam do recenzji.

Do czynienia mamy tutaj bowiem z platformówką 3D która, chociaż na pozór przypomina miks Banjo-Kazooie z Paper Mario, to posiada na tyle własnej tożsamości, że nazwanie jej kolejną platformówką 3D byłoby mocno krzywdzące.
W grze wcielamy się w postać Ruffiego. Niesamowicie ekspresyjnego człeko-niedźwiadka, który jak się okazuje jest wybrańcem mającym wraz ze swoimi przyjaciółmi uratować Riverside, albowiem posiada specjalną umiejętność. Przez minutę od pobrania, umiejętność ta pozwala nam na podmianę tekstur z jednego obiektu w świecie na drugi. Możemy np zmienić kamienny obelisk w drewniany, aby ten unosił się na wodzie i stworzył dla nas pomost, albo zmienić wodospad w pnącza, po których będziemy mogli się wspiąć. Brzmi to naprawdę innowacyjnie, ale niestety jest mocno ograniczone. Tekstury można podmieniać tylko w wybranych elementach, a w dodatku tylko na takie, jakie sobie to założyli twórcy. Np. nie jesteśmy w stanie zmienić wody w ziemię, drewno, kamień czy inny materiał, aby po niej przejść. Musimy zmienić ją w lód, bo tylko ten z jakiegoś powodu zadziała. Nie zmienia to jednak faktu, że jest trochę zagadek, które wymagają od nas ruszenia głową, ale po pierwszych paru razach nie będą one już raczej stanowić wyzwania, a będą raczej małą przeszkodą do odhaczenia. Wszelkie zmiany znikają po jakimś czasie.

Sama gra założenia ma raczej proste. Skaczemy, biegamy, czasem jeździmy na słupku siana czy przelecimy pewien dystans, trzymając się naszego pszczelego przyjaciela, który służy za mechanikę szybowania. Nie ma tutaj niestety jakiegoś szerszego wyzwania. To, co zobaczycie na początku gry, będzie raczej towarzyszyło wam do końca. Gra bardziej skupia się na tych aspektach logicznych, niż czystym platformówkowym gameplayu. Chociaż pojawią się tutaj „poziomy” 3D, jak i 2D, które wymagają więcej skakania, to nie są one trudne. Mam wrażenie, jakby twórcy nie do końca wiedzieli, jaką grę chcą zrobić. Wygląda to jakby celowali w klasyczną platormówkę, ale nie byli pewni swoich mechanik, dlatego dorzucili do nich bardzo dużo zapychaczy. Stąd, w grze poza główną linią fabularną, gdzie musimy pokonać złola, który chce rozwalić cały świat, jakże oryginalnie, mamy szereg aktywności pobocznych opierających się głównie na zbieractwie. Dla fanów maskowania gier będzie co robić.

Ale jak już o fabule wspomniałem. Twórcy Ruffy and the Riverside naprawdę wierzą w swoją historię, ponieważ dialogów jest tutaj mnóstwo. Każda postać ma naprawdę sporo do powiedzenia i chociaż czasami trafiają się fajne dialogi, to w większości są one całkowicie pomijalne. Tym bardziej że w grze nie ma dubbingu, a postacie jedynie wydają komiczne odgłosy. Aż prosi się o okrojenie rozmów do minimum, bo czytania jest tutaj po prostu za dużo.

Kolejnym aspektem, który wypada raczej na niekorzyść tego tytułu, jest warstwa techniczna. Chociaż wydawać by się mogło, że przy takiej oprawie graficznej problemów nie powinno być, to spotkałem się z przycinakami i spadkami fpsów. Nie są one nagminne, ale przy takim tytule nie powinny pojawić się w ogóle. Dodajmy do tego średnio działającą kamerę, szczególnie podczas jazdy na „pojazdach” i mamy przepis na średnio satysfakcjonującą rozgrywkę.

Za to na pewno trzeba powiedzieć, że na plus wypada oprawa audiowizualna. Ręcznie rysowane postacie, ich ekspresje, tereny, tła wypadają naprawdę bardzo dobrze i cieszą oko, a muzyka towarzysząca nam podczas zwiedzania świata w większości wpada w ucho. Do tego postacie mają niesamowicie dużo uroku czy to przez animacje, czy to przez odgłosy, jakie wydają. Po Ruffym wręcz słychać, że to dla niego przygoda życia.
Ruffy and the Riverside autorstwa Zockrates Laboratories to nieoszlifowany diament, który mógłby być naprawdę rewelacyjną grą, gdyby niektóre aspekty zostały bardziej dopracowane, bądź przemyślane, a część fabularna lekko skondensowana. Jeżeli jednak lubicie zbieractwo, łamigłówki i proste elementy platformówkowe, to jako niedzielny zapychacz Ruffy sprawdzi się idealnie, chociaż poczekałbym może na jakąś małą promocję.
| Plusy: – Mechanika SWAP, – Humor, – Oprawa audiowizualna, – Dużo zawartości. | Minusy: – Spadki FPSów, – Brak dubbingu, – Za dużo dialogów, – Problemy z kamerą, – Nieczytelna mapa. |
