Drogi czytelniku. Tekst ten zawiera spoilery do ostatniego aktu oraz zakończenia Clair Obscur: Expedition 33. Jeżeli nadal nie ukończyłeś gry, nie psuj sobie zabawy i wróć, gdy już dotrzesz do napisów końcowych.
Wszystko będzie dobrze. Przecież to główny bohater zawsze wygrywa, prawda?

Lubimy szczęśliwe zakończenia. Grając w gry fabularne, wkładamy w nie wiele godzin, trudu i emocji. Przywiązujemy się do postaci, szczególnie gdy te napisane są bardzo realnie, więc to oczywiste, że chcemy dla nich jak najlepiej oraz aby nasz trud się opłacił. Nie zawsze jednak dane jest nam takiego zakończenia doczekać.
Clair Obscur: Expedition 33 to gra, która ocieka smutkiem, żalem i melancholią. Nie inaczej jest również w przypadku zwieńczenia historii tego tytułu. Gra stawia nas przed trudnym wyborem, od którego zależeć będą losy Lumiere i całego świata. Wyborem, który boli tym bardziej, im mocnej przywiążemy się do tych postaci. Pod koniec gry, a właściwe od początku aktu trzeciego widać, że zdania Verso oraz Maelle rozchodzą się coraz bardziej. Przez całą walkę z Renoirem nieśmiertelny poszukiwacz zachowuje się, jakby nie chciał walczyć z ojcem swojego pierwowzoru. Ba, widać w jego oczach zwątpienie. Zastanawia się, czy aby na pewno to, do czego dążą, jest naprawdę dobre. Szalę goryczy przelewa widok „jego” matki, która cierpi przez zbyt długi pobyt w płótnie. Postanawia on zatem wejść do jego centrum i raz na zawsze zakończyć żywot malowanego Lumiere oraz swoje nieśmiertelne cierpienie. Podchodzi on do małego chłopca, który pochyla się nad obrazem i próbuje powstrzymać go od dalszego tworzenia. Nie podoba się to jednak Maelle. Ta bowiem chce odbudować, to co straciła przez matkę i ojca, aby móc pozostać w obrazie do końca swoich dni wśród swojej nowej rodziny.
Niemożliwy wybór

Ideologie Maelle oraz Verso zderzają się w punkcie kulminacyjnym, gdy mężczyzna próbuje podać rękę namalowanemu chłopcu. Malarka ostrzega go szybkim cięciem szabli, aby odsunął się od małego artysty. W tym momencie zmuszeni jesteśmy do dokonania wyboru. Wymażemy płótno czy zostaniemy jego głównym malarzem? Staniemy po stronie Verso czy Maelle?
I chociaż aż prosi się tutaj o użycie klasycznego cytatu Geralta: „Zło to zło. Mniejsze, większe, średnie, wszystko jedno, proporcje są umowne a granice zatarte , jeżeli mam wybierać pomiędzy jednym złem a drugim, to wolę nie wybierać wcale.”, to niestety gra nie daje nam trzeciej opcji.
Osobiście wybrałem zakończenie Verso i już tłumaczę dlaczego. Podczas całej sceny widać, że mały malarz jest zmęczony tym, co dzieje się w obrazie. Zapytany, czy ma już dość malowania, odpowiada gestem twierdzącym. Gdy Verso wystawia do niego rękę, ten bez zawahania się chce ją złapać i odejść. Powstrzymuje go przed tym jedynie interwencja Maelle.
Biorąc pod uwagę, iż malowany Verso oraz część duszy prawdziwego Verso mają już dość i chcą zakończyć historię tego płótna, uważam, że przeciwny wybór jest błędny. Nastolatka robi to jedynie dla siebie. Nie chce wymazać obrazu z samolubnych powodów. Po prostu chce zostać Maelle, a nie wracać do bycia Alicią. I chociaż rozumiem, że tutaj czuje, że żyje, tak nie uważam, żeby zatapianie się w obrazie było wyjściem. Tym bardziej, gdy epilog nazwany „A life to love” pokazuje, iż Alicia oraz cała rodzina Dessendre, mogą odbudować miłość i ciepło, które utracili po śmierci syna/brata. Niestety to zakończenie wiąże się z utratą każdego, kogo pokochaliśmy w grze. Mimo iż jest to smutne, to uważam, że jest to lepszy los, niż ten, który czeka te postacie, gdy ustawimy się po przeciwnej stronie barykady.
A Life to Paint
Jeszcze zanim rozpoczął się prolog, zakończenie to pokazuje nam, że te ścieżka nie jest tak kolorowa, jakby się mogło wydawać. Verso błaga Maelle, aby ta go wymazała i pozwoliła mu umrzeć. Mówi jej, że nie chce tego życia. Ma dość i prosi o pomoc. Reakcja dziewczyny jest jednak całkowicie inna. Nie mogąc pogodzić się z ponowną śmiercią brata, postanawia zmusić go do dalszego życia, dając mu jedynie nadzieję na śmierć ze starości. I chociaż w epilogu widzimy znajome twarze, szczęśliwsze, niż kiedykolwiek dzięki przywróceniu do życia ukochanych, to ciężko obejść się bez wrażenia, że coś tutaj nie gra. Sytuacja wydaje się dość beztroska, ot Verso ma zagrać koncert fortepianowy dla swoich najbliższych. Chociaż wśród widzów pojawiają się Gustave, Sophie, mąż Ciel, a nawet młody chłopiec (Verso z wnętrza obrazu?), to jednak coś nie pasuje w tym wydarzeniu naszemu bohaterowi. Gdy w głowie muzyka pojawia się moment zawahania, ukazują nam się zamalowane oczy Maelle. Martwe, rozkazujące oczy, a po chwili fortepian zaczyna wydawać dźwięki.

Dla mnie jest to znak, że mimo iż ludzie, których pokochaliśmy „wrócili”, to nie są oni jednak sobą. Alicia zatraciła się całkowicie w swojej malarskiej mocy i przejęła kontrolę nad całym obrazem, tworząc idealny świat do życia. Świat pozbawiony wolnej woli, prowadzony przez nastolatkę, która uparcie potrzebuje szczęśliwego zakończenia. Świat, gdzie każdy ma działać tak, aby ona była szczęśliwa.
Dlatego też właśnie uważam, że chociaż zakończenie Verso kończy się tragicznie dla poszukiwaczy oraz mieszkańców Lumiere, to jest ono lepsze, niż życie w niewoli nastolatki, która desperacko szuka sztucznego szczęścia. A realne życie zawsze będzie lepsze, niż nawet najpiękniejsza fantazja.
