Mam dość społeczności graczy

„Gracze są kurwa najgorsi”

Cytat Gambrinusa chyba jeszcze nigdy nie był tak trafny. Chociaż jako community mamy wiele wspaniałych momentów, tak wystarczy jeden tytuł i skaczemy sobie do gardeł. Silent Hill, Star Wars, Dragon Age, Avowed, Assassin’s Creed, Woke, lewactwo. To ostatnio bardzo głośne tematy zarówno na X (dawniej twitter) jak i generalnie forach growych. Ludzie walczą między sobą o to czy mogą cieszyć się z gry, czy też powinni wstydzić się tego, że daną grę w ogóle kupili. Zamiast spędzać czas w grze, tracą go na internetowe potyczki z osobami, których w większości przypadków nigdy na oczy nie widzieli i pewnie nie zobaczą.

Tworzy to grupy bojowniczce, których głównym zadaniem jest udowadnianie drugiej stronie, że nie ma racji. Posty w stylu „Gra x to flop”, albo „Gra X się dobrze sprzedaje grifterzy!!!” to niestety obecnie szara codzienność na portalach społecznościowych. Powoduje to, że realna krytyka zostaje wepchnięta do tego samego zbioru co hejt, a każde zadowolenie zostaje automatycznie uznane za ślepe wielbienie twórców. W wielu przypadkach albo jesteś z nami, albo jesteś przeciwko nam.

Zarówno na portalach growych, jak i na kontach użytkowników social mediów pojawiają się wpisy, które lubię nazywać „atencyjnym śmietnikiem”. Clickbaitowe treści mające na celu angażowanie jak największej ilości ludzi, którzy mają się w komentarzach wzajemnie pozabijać. Nie można już normalnie dyskutować, ponieważ to się nie klika, a rozwój kont/wyświetlenia w wielu przypadkach dla takich ludzi jest najważniejszy. Nieważne w jaki sposób.

Ludologiczna epidemia.

Drugim problemem tego środowiska jest pewien rodzaj „elitaryzmu”. Od jakiegoś czasu nie można po prostu grać w gry i traktować ich jako rozrywkę. Jeżeli nie przechodzisz gier z serii soulslike bez otrzymywania obrażeń, albo nie obchodzą Cię błędy w rozgrywce i nadal potrafisz wyciągnąć z niej frajdę, to jesteś po prostu graczem gorszego sortu. Dobrym przykładem tego jest Silent Hill 2. Chociaż gra generalnie miała swoje bolączki, to przez wielu została uznana za ciekawy tytuł. Większość z tych osób została zwyzywana, określona idiotami czy też „casualami co nie znają się i nie wiedzą, jak powinna wyglądać dobra gra” przez samozwańczych Ludologów.

Upadlanie graczy, bo nie lubią danej serii czy po prostu wolą bardziej relaksujące gry to po prostu niesmaczne zachowanie rodem dzieci z podstawówki, a najczęściej sprawcami takich zachowań są dorośli ludzie.

Wspomnieć trzeba też namnożeniu się kont, których głównym zadaniem jest tworzenie treści opartych o ciągłe narzekanie na wszystko i bycie negatywnym. Krytyka jest dobra, ale aby miała sens, trzeba ją podać ze smakiem i przekazać w kulturalny sposób. Te konta bazują głównie na burzliwych, nagłych, negatywnych emocjach, aby przyciągać do siebie ludzi. Widzowie/obserwujący takich kont bardzo często rozprzestrzeniają te negatywne emocje dalej, co tylko nakręca spiralę nienawiści, o której pisałem w pierwszym akapicie.

Chociaż w wielu rzeczach zgadzam się z tymi osobami i sam uważam takie gry jak Dragon Age: Veilguard czy Star Wars: Outlaws są co najwyżej średnie, to wiem, że nie powinno być przyzwolenia do atakowania kogokolwiek, bo ma inną opinię, niż my.

Czy naprawdę warto robić takie rzeczy?

Większość z nas gra w gry, aby odpocząć od codziennego życia. Czy naprawdę musimy walczyć między sobą w sprawie czegoś, co raczej wszyscy kochamy? Czy nie możemy po prostu uznać, że mamy różne gusta i jednej osobie spodoba się Assassin’s Creed Shadows, innej Dark Souls, a jeszcze innej oba te tytuły? Czy musimy być dla siebie tak wrogo nastawieni i niszczyć sobie wzajemnie przyjemność z grania?

Mam nadzieję, że w najbliższym czasie ten trend się uspokoi i wrócimy do lat, gdy ludzie podchodzili do siebie z szacunkiem.

Do tego czasu trzymajcie się cieplutko i pamiętajcie, aby przekazywać dalej swoją pozytywną energię.

2 thoughts on “Mam dość społeczności graczy”
  1. Albo jesteś z nami, albo przeciw nam to metoda stara jak świat. Nie można lubić np jednocześnie Tomb Raidera i Uncharted bo jedno to gra perfekcyjna, a drugie jego marna podróba. Co jest czym? Matematykę zostawiam wam, ja kończyłam geografie.

  2. Mam proste rozwiązanie. Grajmy w gry, które dają nam frajdę i pozwólmy na to samo innym. To, że mainstream w większości to ściek, to jedna sprawa, ale jeśli komuś coś z tego się podoba, kim ja jestem by mu to odbierać?
    Nie mam prywatnie czasu na takie rzeczy. Wolę „grać w gry” niż szarpać się z randomami w internecie, a ostatecznie i tak kupię to co mi się podoba, i przejdę to, w taki sposób jaki będzie dla mnie najbardziej interesujący.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *